Skip Navigation

Przemocowa Imprezownia

warszawskafa.org Kolektyw „Przemocowa Imprezownia”

Dwa lata minęły od wydarzeń z wieczoru 5 grudnia na „Syrenie”. Nie ma już syreniego kolektywu w kamienicy przy Wilczej 30. Koniec funkcjonowania kolektywu w tym miejscu nastąpił w atmosferze rzucania w jego członków petardami, cegłami i butelkami. Obecnie ten …

Kolektyw „Przemocowa Imprezownia”
30
Polityczne wypociny i inne ściany tekstu @szmer.info WFA @szmer.info

Przemocowa Imprezownia

2 0
30 comments
  • @[email protected] głos w dół nie mój, ale w kontekście któregoś kolejnego artykułu na ten temat, chciałbym spytać jakie widzicie wyjście z tej sytuacji bo chyba jeszcze nie widziałem w nich odpowiedzi na to dość zasadnicze pytanie. Jesteście jak podkreśla nazwa warszawską grupą anarchistyczną, jest problem do rozwiązania z reperkusjami w skali miasta. Upraszczając dwie grupy z przeciwnymi interesami mają wykluczające się oczekiwania. Co powinno w takim wypadku zrobić anarchistyczne społeczeństwo? Pisać blogposty? Stworzyć jakąś koncepcję zmiany? Podjąć jakieś określone działania? Objąć dożywotnią anatemą każdą osobę, która zetknęła się z tematem po niewłaściwej stronie? Które z tych działań ma obecnie szansę jakoś naprawić sytuację? Czy aplikuje się tu jakiś model sprawiedliwości naprawczej, czy kto i na jakiej podstawie powinien wydawać wyroki i podejmować działania wobec kogo. W czym ma być umocowana taka decyzyjność? Pytam z autentycznej ciekawości, bo takie problemy są dla mnie jednymi z najprostszych dowodów na niezdolność koncepcji stricte anarchistycznych do udzielania odpowiedzi na realne codzienne problemy. O tych znacznie większych już nie wspominając.

    • Według mnie sprawa jest w dużym stopniu rozwiązana, strona pokrzywdzona nie była w stanie zdobyć sympatii reszty środowiska zatem obecny stan raczej będzie kontynuowany.

      • Sympatia albo jej brak nie powinny chyba w wolnościowym społeczeństwie przesądzać o sprawiedliwości? Chyba, że zastępujemy system sprawiedliwości podliczeniem reakcji na fejku i kto dostanie same wkurwione mordki idzie pod gilotynę.

    • @harc [Absolutnie nie jest to pytanie złośliwe] Jakie nurty myślowe, według Ciebie, mogą oferować sensowne odpowiedzi na powyższe pytania o podjęcie działań koncyliacyjnych (lub takich bez ingerencji trzeciej strony)? Jeśli dobrze pamiętam, bliżej Ci do bookchinizmu - nie kojarzę żadnego tekstu Bookchina na ten temat. Byłbym wdzięczny za jakieś źródła o tym zagadnieniu c:

      • imho to nie jest kwestia nurtów myślowych ani praxis tylko zdrowego rozsądku i zrozumienia w jakis sposób zdrowe społeczeństwo ma funkcjonować. Większość osób nie wymaga tego żeby dziad z brodą powiedział im że ludzie mieszkający razem potrafią się kłócić i trzeba ustalić zasady działania, a squot nie jest po prostu sytuacją gidze masz kilku współlokatorów więc nie można bazować na zasadach ala "ej mordo, proszę zmywaj po sobie bo to wkurwiające jak tego nei robisz". Można stworzyć prosty schemat działania A -> B -> C -> D -> E, który nie dość tego że ułatwia roziwązywanie konfliktów to jeszcze legitymizuje decyzje kolektywu. (Nie wiem prosta sprawa, zachodzi sytuacja, zaczyna się od upomnienia w cztery oczy, potem przechodzi do zgłoszenia na kolektywie i wymóg zobowiązania się do nie popełniania danego czynu/łamania zasady ustalonej wcześniej, potem sankcje jak utrata możliwości podejmowania decyzji w ramach kolektywu, potem poinformowania o ewikcji). Świat to nei utopia, czasami zamiast prób stworzenia perfekcyjnego społeczeństwa trzeba zacząć od tworzenia czegoś co działa sprawnie

      • Dobrze identyfikujesz mój nurt ideologiczny, chociaż określam go raczej jako demokratyczny konfederalizm, żeby wprost nawiązywać do kurdyjskiej implementacji tej koncepcji. Z pewnością jest odległa od ideału, ale w odróżnieniu od ideologii wygodnych w poparciu, bo nie weryfikowanych przez rzeczywistość społeczną - funkcjonuje na względnie masową skalę.
        Do meritum - myślę, że taki konflikt może być niemożliwy do rozwiązania przez same społeczności. Mam wrażenie, że ten konkretny konsekwentnie wciąga powiązane z nim środowiska w swoją spiralę, z której nie potrafią ani nie mają wizji jak zatrzymać. A mowa o środowiskach, które teoretycznie powinny być w awangardzie rozwiązań tego typu sytuacji, a nie skrajnie upraszczając konfliktem między dwiema grupami kiboli. Jedyne możliwe rozwiązanie widzę więc w jakiejś sile zewnętrznej i to samo w sobie argument za instytucjonalizacją procesów rozjemczych. Tzn. w tym wypadku koniecznością istnienia jakiejś formy rozjemczej (sądu/mediacji/czy jakkolwiek to zwać), której chcąc nie-chcąc strony muszą się podporządkować.
        Źródła żadnego sensownego nie mam pod ręką, ale Rożawski model systemu sprawiedliwości nie jest tu specjalnie wygodnym przykładem. Jest mozaiką różnych rozwiązań od struktur plemiennych, przez zaangażowanie organizacji pozarządowych wspieranych przez zbrojne milicje (np. Domy Kobiet i YPJ) po quasi-państwowe sądy ustanowione przez Autonomiczną Administrację i szczątkowo funkcjonującą administracje reżimową. To zdecydowanie nieidealna sytuacja, ale ogólną tendencją zdaj się być dążenie w kierunku tworzenia instytucji wielopoziomowych - lokalnych rad, organizacji zajmujących się tematami, a dopiero potem lokalnych sądów, gdzie definicja sądów jest znacznie 'luźniejsza' od naszej. To wszystko ostatecznie poparte siłą administracji i jej formacji para-policyjnej ("Asayish" coś na kształt samorządnej straży miejskiej bardziej niż centralnej policji).
        Z takich elementów można złożyć dużo różnych potencjalnych rozwiązań, ale jest tu parę elementów tradycyjnie z góry odrzucanych w ideologii anarchistycznej, stąd moje pytanie.

    • "Nie odpowiem na te komentarze. Nie jestem w stanie. To oczywiste, że wina leży po stronie Przycho i Dimy. Przemoc była na Skorupki 6 i była tolerowana przez mieszkańców i inne grupy które po 5 grudnia nie zabrały glosu. W tych oświadczeniach jakie pisała Syrena mówiono jak chciano spokojnie zakończyć życie z przemocowcami pod jednym dachem. Skoro Borys i Harc tego nie rozumieją ich problem. Nie będę komentować oczywistych oczywistości."

      Robert

      • Pytam się jak skutecznie rozwiązywać takie konflikty w przyszłości. Rozumiem, że WFA nie widzi innej odpowiedzi, niż powyższa.

      • Co ma piernik do wiatraka? Ani ja ani Harcerz nie odnosimy się do oświadczeń tylko do faktu ze oświadczenia są jedyną metodą na "rozwiązywanie" problemów będących standardem w większych skupiskach ludzi. Jeśli waszą odpowiedzią na "ruch ma ewidentny problem z radzeniem sobie z większością sytaucji" jest "ale oświadczenie..." to tak naprawdę tylko potwierdzacie postawione zarzuty

  • Ja pracuję z rodzinami i jeśli mamy podejrzenie przemocy w rodzinie to powołujemy zespół środowiskowy, w którego skład wchodzą osoby z środowiska lokalnego danej rodziny (teraz jest Rodo więc wygląda to trochę inaczej) czyli pracownik socjalny, pedagog, wychowawca dziecka, psycholog. Przy Niebieskiej Karcie takze jest zespół: posterunkowy, kurator, czasem ktoś z lokalnej przychodni jeśli są urazy, itp. Powołanie takiego zespołu to już jakiś krok na przód. Można by coś podobno wprowadzić w kolektywach. Oczywiście nie instytucje, ale zespół zlozony z osób z kolektywów, psychologa, pracownika socjalnego. Zespół ustala jaka jest sytuacja i jakie strony mają potrzeby, także jakie są znane rozwiązania na problemy. Zespół osobno spotyka się z ofiarą i osobno z osobą stosującą przemoc. Zazwyczaj oferuje się jakieś wsparcie terapeutyczne plus warsztatowe. Po określonym czasie monitoruje się ponownie sytuację. Jeśli się nie poprawiła stosuje się metody penicencjalne. W ostateczności odbiera się prawa rodzicielskie. No i więcej się nie zrobi. Nie słyszałam żeby bojkot i wykluczenie poprawiły czyjekolwiek funkcjonowanie. Ale ja rozumiem że tego typu kroki już były podejmowane i nie zadziałały. Więc teraz chyba trzeba iść dalej. Zemsta tylko nakręca spiralę przemocy.

    • Problem polega na tym, że z mojej prywatnej perspektywy, i jednej ze stron, zbliżone próby były podejmowane przez osoby powiązane z drugą stroną konfliktu (bardzo upraszczając). Nie zakładałbym więc, że coś na kształt tego faktycznie było realizowane. W dużej mierze też dla tego, że zawsze czymś innym będzie taki zespół przychodzący z zewnątrz (jak opisujesz), a czymś innym powoływanie go w środowisku gdzie ze względu na skalę każda i każdy jest czyimś tam znajomym itd...
      Co do bojkotu - tego nawet nie chciałem poruszać, ale moją największą obawą jest wyhodowanie w tym procesie czegoś na kształt dawnych "płonących". Wbrew czasami pojawiającym się opiniom absolutnie nie jest tak, że "nie mogłoby by być gorzej". Wolałbym nie musieć się mierzyć z tym jak dużo gorzej już historycznie bywało i znowu może być, szczególnie jeśli nasili się szerszy kryzys społeczno-ekonomiczny i nasze projekty zacznie zalewać np. fala ludzi uzależnionych od ciężkich substancji szukających schronienia. A mam wrażenie, że w tym kierunku zmierzamy, absolutnie nie przygotowani rozwiązywać swoje własne problemy, o mierzeniu się z zewnętrznymi nawet nie wspominając.

  • Dobra ale co proponujecie w takim razie? Ruch nie radzi sobie z przemocowymi zachowaniami, ale też kompletnie nie radzi sobie z rozwiązaywaniem konfliktów, ani nawet wyciąganiem wniosków z wydarzeń. Konflikt Syrena-Przychodnia trwał od lat i ciężko się dziwić że eksplodował jak był konsekwentnie podsycany przez obie strony. Skutkował to pozbawieniem domu i prawdopodobnie traumą psychologiczną serii osób. Szeroko pojęty ruch, czy to polski czy warszawski, w dużej mierze zają się pisaniem oświadczeń na wszelakich portal społecznościowych. Nie powstały żadne systemy radzenia sobie z takimi sytuacjami, nie było nawet propozycji zastanowienia się nad cyzmś takim, mało kto przyjżał się tej sytuacji dokładniej, wnioski nie zostały wyciągnięte. Jeśli nie jesteśmy w stanie poradzić sobie z czymś takim, i jest to na tyle wyraźne że nawet normalsy znają pojęcie "wojna squotów" to czemu ktokolwiek miałby dołącząć się do ruchu czy w nim pozostać. Dla mnie to tylko potwierdzenie że anarchizm jako idea faktycznej organizacji społecznej należy zostawić w XX wieku i dążyć do przodu, budując nowe pomysł na bazie wiedzy z poprzednich porażek. W innym wypadku zostaje nam to, czyli pisanie kolejnego oświadczenia, dwa lata po sprawie, w sytuacji kiedy nawet same osoby poszkodowane częściowo przestały zajmować się tematem

    • Ja uważam, że jak mamy rzadkość to bądź należy zbiurokratyzować dystrybucję zasobu bądź ludzie się o niego pogryzą jak w tym przypadku. Nie oceniajmy całej tendencji bo rym co się stało w warunkach dużej rzadkości zasobów mieszkalnych, bo w takich warunkach zazwyczaj jest po prostu trudniej znaleźć konsens bez autorytaryzmu. Najłatwiej ustalić podporządkowanie się jakieś horyzontalnej radzie no ale nie każdy się zgodzi na to.

      • Ale to nie jest pierwszy raz kiedy coś takiego się wydarzyło, to po prostu najbardziej ekstremalny przykład tego. I w zasadzie bardzo dobrze pokazuje cały problem. Kolektywy mieszkalne wymagają procedury usunięcia kogoś z przestrzeni jeśli z taką osobą jest jakiś problem. Czasami dla wałsnego dobra trzeba kogoś wypierdolić, to normalne, i to jest coś co powinno zawsze być brane pod uwage przy tworzeniu takiej przestrzeni. Jednak czegoś takiego nie było, wybuchały coraz większe i większe spiny o to i skończyło się tak jak skończyło. Okazuje się jednak że jako grupa polityczna nie jesteśmy sobie w stanei poradzić z tak podstawową kwestią jak "ktoś jest dla nas zagrożeniem i to zagrożenie musi zostać usnięte" bez przemocy z obu stron. Brak czy obecność mieszkań nie zmienia faktu że nie jesteśmy w stanie ustalać i utrzymywać pewnych zasad

    • "Nie odpowiem na te komentarze. Nie jestem w stanie. To oczywiste, że wina leży po stronie Przycho i Dimy. Przemoc była na Skorupki 6 i była tolerowana przez mieszkańców i inne grupy które po 5 grudnia nie zabrały glosu. W tych oświadczeniach jakie pisała Syrena mówiono jak chciano spokojnie zakończyć życie z przemocowcami pod jednym dachem. Skoro Borys i Harc tego nie rozumieją ich problem. Nie będę komentować oczywistych oczywistości."

      Robert

30 comments