Gdybym już naprawdę musiał/potrzebował mieć psa, nie wiem dlaczego nie miałbym go wziąć ze schroniska, zamiast kupować. To nie tylko bardziej etyczne rozwiązanie a do tego tańsze. Ludzie, którzy kupują psy, szczególnie jakieś mopsy czy bulldogi, których życie jest męczarnią, są popierdoleni.
Przyjęcie czystej energii do wyliczenia tego to naprawdę jest wyjątkowo kreatywna księgowość. New Scientist twierdzi, że zasianie pola pszenicy powoduję dużo większe szkody środowiskowe niż wydobycie ropy, metali rzadkich, budowanie fabryk, tworzenie góry plastiku i kreowanie masy nierozkładalnych śmieci. Brawo! A potem szok, że ludzie sceptycznie do nauki podchodzą.
Nie jest to takie głupie i jednak zbyt szybko nie dyskredytowałbym bądź co bądź naukowego tygodnika. Tu nie chodzi o obsianie jednego pola pszenicy. Żeby wyżywić psy, potrzeba sporo mięsa (o etycznych stronach takiej hodowli polecam kanał Orestesa Kowalskiego). Produkcja mięsa wymaga potężnych ilości karmy zbożowej, gdzie jedno pole raczej nie wystarczy. A teraz dochodzi nam problem tego, że uprawa ziemi (nie tylko sianie, ale orka, kultywowanie itp.) wymaga spalenia wielkich ilości oleju napędowego oraz zużycia nawozów sztucznych oraz pestycydów. Oczywiście do tego trzeba wyprodukować traktory, maszyny, spichlerze itp. Dlatego moim zdaniem koszt ekologiczny samochodu osobowego jest najprawdopodobniej rzeczywiście sporo niższy niż koszt posiadania psa. Oczywiście plwam na SUVy, zwłaszcza z dieslami (co jest moim zdaniem patologią w osobówkach). Tylko E46 na LPG mordeczki.